- Sutanna nie może chronić zbrodniarzy i wrogów narodu - głosił tytuł artykułu relacjonującego przebieg procesu Księdza Gurgacza i żołnierzy antykomunistycznej partyzantki. - W toku oględzin zabranej bandzie broni ks. Gurgacz rozpoznał i wskazał pistolet, którym się posługiwał stale, i który miał przy sobie podczas napadu. Ks. Gurgacz rozpoznał też jako swoją własność fałszywe blankiety Rejonowej Komendy Uzupełnień. Obrońca innego oskarżonego w tym procesie, Szajny, zapytał ks. Gurgacza czy broniony przezeń klient chciał wyjść z podziemia. W odpowiedzi ks. Gurgacz przyznał, że istotnie współoskarżony trzykrotnie zwracał się doń z prośbą o pozwolenie na odejście, ale że udało mu się nakłonić go do pozostania w bandzie - kontynuuje sprawozdanie z sali sądowej gazeta Echo Krakowa z 1949 roku. W dalszym ciągu tekstu autor przytacza stanowisko Stanisława Pióro (odebrał sobie życie równy miesiąc przed śmiercią ks. Gurgacza, nie chcąc dostać się do niewoli po rozbiciu jego grupy w Czechosłowacji), który w pewnym momencie podziemnej działalności rzekomo przestawał wierzyć w jej sens. Miał wówczas zwrócić się do ks. Gurgacza, jako autorytetu, o celowość dalszej walki i wedle ówczesnej prasy, Stanisław Pióro otrzymał odpowiedź następującej treści. - Kiedy Pióro zapytał ks. Gurgacza, czy powinien nadal uprawiać swą działalność, ks. Gurgacz nakazuje mu zwalczać Polskę Ludową, która dała robotnikom fabryki, chłopom ziemię, inteligencji pracę. Ks. Gurgacz uczy, że jest obowiązkiem, nakazem sumienia, a nie grzechem zabicie żołnierza (ludowego wojska - przyp. red.) przez bandytę, uczy, że nie jest grzechem rabunek pieniędzy lub towarów, stanowiących własność państwa lub spółdzielni, własność społeczną - argumentowali w sądzie oskarżyciele ks. Gurgacza. Prokurator prowadzący sprawę o nazwisku Ligęza zarzucał ponadto ks. Gurgaczowi, że ten pragnie swoje stanowisko wzmacniać autorytetem władz zwierzchnich. Zarzuca przełożonym księdza, rektorowi i prowincjałowi, że nie uczynili niczego, aby „zbrodniom” ks. Gurgacza przeszkodzić. - Chociaż w myśl obowiązujących przepisów mieli obowiązek zawiadomić władzę, chociaż mieli nawet możność niedopuszczenia go do bandy przez proste zamknięcie go w klasztorze - przemawiał prokurator Ligęza, cytowany przez Echo Krakowa z 1949 roku. Nie trudno się domyślać, że oskarżyciel żądał kary śmierci, do czego przychylił się sąd. Z historii natomiast wiemy, że wyrok wykonano.
Ks. Władysław Gurgacz w ten sposób widział swoją rolę w podziemnej walce: - Pełniłem funkcję kapelana i doradcy w sprawach etycznych odnośnie różnych pociągnięć w organizacji. Obowiązkiem moim była opieka moralna nad grupą, a więc odprawiałem msze święte, spowiadałem członków grupy, objaśniałem im Ewangelię Świętą. Poza tym miałem wykłady z dziedziny filozoficznej, a mianowicie przeprowadzałem krytykę materializmu marksistowskiego - podkreślał swoją rolę ks. Gurgacz, cytowany w opracowaniu „Ksiądz Władysław Gurgacz „Sem”. Podczas przesłuchań podkreślał również, że w każdą niedzielę i święta głosił kazania na temat Ewangelii, na przykład istoty wewnętrznego życia katolickiego, wartości łaski, sakramentów świętych, itp. W zimie 1948/1949 roku zorganizował wykłady dokształcające w zakresie nauk humanistycznych i apologetycznych, a program obejmował historię starożytną i nowoczesną, dowody na istnienie Boga oraz życia pozagrobowego, poruszano kwestię nagrody i kary, pojęcie grzechu, istoty doskonałości chrześcijańskiej, teorii ewolucji, czy pochodzenia człowieka, a także podjął wykłady z matematyki, czy fizyki. - Ostatnio wykładałem o materializmie, lecz tematu nie dokończyłem - powiedział na przesłuchaniu. Prelekcja miała miejsce w maju 1949 roku. 2 lipca 1949 grupa ks. Gurgacza podjęła próbę przeprowadzenia rekwizycji pieniędzy z banku państwowego w Krakowie. Niestety nieudaną. Ks. Gurgacz nie został ujęty bezpośrednio po akcji, ale jako się już rzekło, pozostał z żołnierzami na dobre i na złe. Jak przystało na bohatera.
Zaufanie wzbudzał od lat szkolnych. Odpowiedzialności musiał uczyć się od wczesnego dzieciństwa. W wieku 9 lat zmarł mu ojciec i młody Władysław wraz z dwoma starszymi siostrami Anielą i Zofią wspomóc musieli samotnie wychowującą ich matkę. Najmłodszy syn wyręczał mamę i siostry w wielu pracach, wywiązując się również wzorowo z obowiązków szkolnych. Nauki pobierał w rodzinnej Jabłonicy Polskiej oraz Korczynie, a następnie w gimnazjum w Krośnie. Z czasów korczyńskich Władysława Gurgacza pamiętał nieżyjący już ojciec Józef Olejarski, również jezuita, rodem z Korczyny, później mieszkający w klasztorze w Starej Wsi. – Byłem o kilka lat młodszy od Gurgacza. Ja chodziłem do I klasy, on do VII. Było to w roku 1928. Pewnego razu, z powodu absencji nauczyciela, nie miał kto poprowadzić naszych zajęć. Ówczesny kierownik szkoły w Korczynie, Andrzej Kozioł, wszedł do klasy z siódmoklasistą i poinformował nas, że lekcję poprowadzi Władysław Gurgacz, uczeń VII klasy. Zapadło mi to w pamięci. Musiał być bardzo dobrym uczniem, zarówno pod względem stopni, jak i zachowania, skoro kierownik szkoły darzył go tak dużym zaufaniem – opowiadał przed laty ojciec Józef Olejarski. Ksiądz Gurgacz, chodząc do szkoły w Korczynie, mieszkał na stancji w domu pani Jamrogowiczowej. Biały budynek tuż przy głównej ulicy w Korczynie. – Mój dom był oddalony o około 300 metrów. Widywałem Gurgacza często, był miły, sympatyczny. Nie utrzymywaliśmy jednak bliższych kontaktów koleżeńskich z racji dzielącego nas wieku – podkreślał ojciec Olejarski. Żaden z nich nie wiedział wówczas, że podążą tymi samymi życiowymi drogami: zostaną kapłanami i jezuitami. Ojciec Olejarski spotkał jeszcze księdza Gurgacza w Gorlicach, gdzie ten pełnił funkcję kapelana w tamtejszym szpitalu. – Studiowałem w Nowym Sączu filozofię. Wiedziałem, że ksiądz Gurgacz pracuje w Gorlicach i pojechałem do niego rowerem. Pamiętał mnie jeszcze z czasów szkolnych w Korczynie. Porozmawialiśmy, był jak zwykle serdeczny, przyjacielski – wspominał jezuita. Później już go nie widział. Tylko słyszał o jego antykomunistycznej działalności, a później o śmierci.
Władysław Gurgacz, po ukończeniu szkoły podstawowej w Korczynie, rozpoczął naukę w gimnazjum w Krośnie. Wychowywany w religijnej atmosferze odczuwał coraz bardziej potrzebę modlitwy i skupienia. Zaczął planować przyszłość zgodną ze swoim powołaniem, filozofią życia, związaną ze stanem duchownym. Po czterech latach nauki w krośnieńskim gimnazjum wstąpił do Kolegium Jezuitów w Starej Wsi, gdzie po 2 latach nowicjatu, 5 sierpnia 1933 roku, złożył pierwsze śluby zakonne. Kontynuował jednocześnie naukę w Kolegium Jezuickim w Pińsku. Tam też zdał maturę w 1937 roku, a w Krakowie rozpoczął studia filozoficzne. Trzeci rok, w trybie przyspieszonym, ukończył już podczas wojny w Nowym Sączu. W 1940 roku zaczął studiować teologię w Starej Wsi, mieszkając w tym okresie w willi jezuickiej. Na trzeci rok wyjeżdża do Warszawy, ale wraca do Starej Wsi i tutaj właśnie, w 1944 roku, zalicza egzamin końcowy, uzyskując tytuł licencjacki. Święcenia kapłańskie otrzymał na Jasnej Górze w sierpniu 1942 roku. W tym świętym miejscu złożył również „Akt Całkowitej Ofiary” za Ojczyznę. Wypełnił go 14 września 1949 roku.